Komentarze (0)
Nie cierpię zimy. Nie znoszę. Kiedy przed wyjściem z domu po głupie bułki, fajki czy cokolwiek mam na siebie zakładać ciężkie warstwy ciuchów, zakuwać nogi w niewygodne człapy a na łepetynę wyciągać czapkę, pod którą od razu zaczyna mnie swędzieć skóra - popadam w depresję i stupor.
Ale też kocham zimę. Bo tylko w tych skrajnie nieprzyjaznych dla stałocieplnego organizmu warunkach mogą powstać obrazy piękne w swojej pierwotnej surowości, dzikie pustką i niemal tchnące apokaliptyczną wizją końca cywilizacji.
I co ja mam w tej sytuacji zrobić? Zgłosić się do psychiatry czy szczękając zębami i przedzierając się przez kopny śnieg pstrykać zdjęcia czekając wiosny?
Wiem...
Gorąca herbata z kropelką lekarstwa. Przetrwasz stary, przetrwasz...
----------------
Foto: Park Śląski w Chorzowie. Sami powiedzcie, czy wiosną, latem albo jesienią dostępne są nam takie sterylne widoki?